wtorek, 8 maja 2012

Badanie żywej kropli krwi

Tytułem wstępu powinienem powiedzieć dlaczego skusiłem się na badanie żywej kropli krwi . Było to tak że czułem się źle ale trudno było określić granice złego samopoczucia. Kiedyś (kilkanaście lat temu) badający mnie lekarz na pytanie „co Panu dolega” odpowiedziałem że źle czuję - lekarz na to „ Na złe samopoczucie nie wydajemy zwolnień” Lekarz zamiast pomoc mi w określeniu przyczyn złego samopoczucia wyznaczył inne kryteria badania. Wracając do granic złego samopoczucia to zauważyłem że inni moi rówieśnicy są pełni wigoru , biegają, śmieją się dużo lepiej kojarzą a pamięć na której operują jest porównywalna z encyklopedią. Natomiast ja byłem ociężały, wiecznie zmęczony, nigdy mi się niczego nie chciało –coś z tym musiałem zrobić. Badania lekarskie które z racji wykonywanego zawodu przeprowadzałem często wskazywały że jestem okazem zdrowia, z biegiem czasu musiałem kontaktować się lekarzami. Pewnego razu bez przyczyny pojawił się ból w okolicach gruczołu wydzielania wewnętrznego . Szok. Ból umiejscowiony w pachwinie komplikował normalne poruszanie się. Nie będę opisywał przeżyć od momentu pobrania fragmentu chorej tkanki- biopsji ( i wcześniejszych- podejrzeń o AIDS, sepsę itp.)do momentu uzyskania wyników badań. Byłem podejrzewany o wiele chorób. Każda z nich jest wyrokiem śmierci w krótszym bądź dłuższym okresie czasu. Wierzcie Mi że świadomość umierania powoduje załamanie nerwowe i poczucie braku sensu dalszego życia i wiele innych – fajnych – efektów ubocznych, m/in schudłem 12 kg, miałem mam nadzieję niepowtarzalną możliwość przez chwilę przebywania na oddziale hematologii. Wyjaśniło się po (ha ha) miesiącu czasu że próbka nie zawiera elementów typowych dla choroby „Kociego pazura”. Do dzisiaj nie wiem co mi było i co było przyczyną kilkudniowego pobytu w szpitalu i po kilkumiesięcznej bitwie o wyjaśnienie zagadki jestem w tym samym miejscu co na początku z tym że już nie boli i jakby samo się zagoiło. Kilku kolejnych potyczek ze zdrowiem nie będę opisywał. W ich wyniku dowiedziałem się że urządzenia stosowane w naszym kraju do zdiagnozowania choroby nie zawsze się sprawdzają, np.: ultrasonograf nie jest w stanie wychwycić wczesnej fazy rozwoju kamieni nerkowych bądź wątrobowych gdyż „widzi” je tylko w formie oblepionej wapniem zatem we wczesnej formie występujących jako lekki cień na zdjęciach rentgenowskich i w podobny sposób "widzianych" podczas badania USG nie jest w stanie wychwycić. Dalsze poszukiwania doprowadziły mnie do podejrzenia o to że jestem zarażony grzybicą a konkretnie candida albicans. Po czym okazało się że Medycyna nie posiada szybkich i efektywnych metod wykrywania powyższych ponieważ wymienione grzybki naturalnie występują w organizmie a dokładne ustalenie ich ilości i, czyli odpowiedzi na pytanie czy dana ilość jest poprawna w naszym organizmie czy też nie, jest trudne, długotrwałe i kosztowne. Aż tu nagle pojawia się jakieś badanie krwi i to żywej krwi. Co to jest warte można znaleźć np. tu: http://forum.pomorska.pl/badanie-zywej-kropli-krwi-pomaga-czy-szkodzi-t11093/ Niech Was nie odstraszą przeciwstawne opinie a zdrowy rozsądek podpowie gdzie leży prawda (W szóstej alejce rząd D? ;) ). Wskazanym jest drążyć temat Googlem, wskazówki w powyższym linku. Na okrasę zdjęcia mojej krwi. Drugie zawiera podobno kryształek mocznika.:
Zdjątko było zrobione po kwadransie - po tym czasie niektóre formy stają się przezroczyste lub słabo widoczne w związku z tym nie są widoczne ślady grzybków – białych przeźroczystych chmurek.

poniedziałek, 7 maja 2012

Cykl artykułów o zdrowiu w/g Bonifratrów - 4

Kolejny odcinek wykładu Bonifratrów o dobrym żywieniu: Na kamienie wątrobowe - trzeba jadać przez całą zimę czarną rzodkiew, która jednocześnie zabezpiecza przed chorobą wątroby, przed grypą, kaszlem, katarem i przy tym jest piękna gładka skóra. (No tutaj pozwolę sobie na małą dygresję. Kolega posiadający w sobie kamyk w woreczku żółciowym, wyhodowanym do rozmiarów około 1.2 centymetra po około 6 miesiącach - zimowych - i stosowaniu diety z czarnej rzodkiewki spowodował zmniejszenie rozmiarów kamyka mniej więcej o połowę. Należy dodać że gdyby nie udało Mu zmniejszyć rozmiarów, czekała by go ingerencja chirurga i wycięcie woreczka żółciowego. Jeszcze istotna uwaga w badaniach USG i RTG kamyki w woreczku pojawiają się dopiero w momencie oblepienia związkami wapnia i podobnymi substancjami jest to moment w którym zaczynamy je odczuwać - zaczynają uciskać a potem wywoływać ból). Do jadłospisu trzeba także wprowadzić dużo cebuli cukrowej - na żylaki, na wyrównanie krążenia. Nie dobrze jest - gdy w jadłospisie - jest dużo cukru, konfitur, leguminek, kremów itp. - to wszystko musi z kuchni zniknąć. Jajka - są lekarstwem przeciw miażdżycy, wbrew wszystkiemu, co się o jajkach mówi. Można zjadać 6 jajek na dzień i obniżyć jajkami miażdżycę, poziom cholesterolu. Ale jak do jajek dodamy łyżeczkę cukru - momentalnie rośnie cholesterol. Białko proste w jajkach daje człowiekowi ogromne siły, a żółtko zawiera w sobie ogromne stężenie wszystkich mikroelementów, biopierwiastków i witamin. Nie ma nic idealniejszego w sposobie odżywiania organizmu jak żółtko, bo tam jest jednak to, co rozwijające się z białka kurczątko musi zjeść, żeby mogło żyć i rosnąć. Jajko zawiera w sobie drogocenna substancję - lecytynę - zapobiegającą miażdżycy. Ale jajka nie można łączyć z dodatkowymi tłuszczami nasyconymi, nie można jajka smażyć na maśle i nie można do jajek dodawać cukru. Jajka można jadać zupełnie śmiało. Tylko w tym dniu jak są jajka np. na śniadanie czy na kolację, to powinna być kawa zbożowa z mlekiem, albo herbata (herbaty na wieczór się nie pija) i bez cukru, zupełnie wtedy ten posiłek bez cukru. A jak będzie cukier, to już nie jajka. Młodym osobom, owszem, nie grożą wtedy jajka, można je sobie zjeść, bo tam jeszcze ta gospodarka jest jako taka. Ale już po 30-stce trzeba się chronić przed cholesterolem. Zresztą teraz było kilka wypadków, że dzieci 11- letnie miały miażdżycę i to taką miażdżycę zaawansowaną z cholesterolem powyżej 300 mg. To była tragedia. Miażdżyca w młodzieńczym wieku - przekarmianie cukierkami i rosołkami. Najgorsze nieszczęście w naszych kuchniach, to jest rosół. Na rosole można gotować tylko 3 zupy: pomidorową, ogórkową i kwaśny kapuśniak krakowski. Resztę, wszystkie rosoły mają iść do zlewu. Żadna inna zupa nie nadaje się do jedzenia, jeżeli chcemy przedłużyć sobie życie, nie wbrew nakazom Przedwiecznego, ale zgodnie z rozsądkiem. Żebyśmy do 90 lat mieli sprawne nogi i głowę, pamięć i wszystkie nasze arterie - o to powinniśmy dbać już od młodości. Owszem i starość jest miła i sympatyczna, jeżeli my sami nie jesteśmy sobie trucizną l dla otoczenia nie jesteśmy trucizną - to starość jest pełna mądrości, doświadczenia i nawet młode pokolenia ją szanuje. Ale żeby sobie zasłużyć na taka starość, nie możemy sobie dogadzać rosołkami, cukrem. Natomiast pić mleko, jadać sery i cebulę. Cebula - to jedyna substancja na świecie, która nie dopuszcza do zakrzepów krwi. Żebyśmy już nawet mieli w żyłach zakrzepy to przy częstym zjadaniu cebuli, te zakrzepy z biegiem czasu rozpuszczają się, zupełnie zwalniają napięcie żylne. Wszelkie wydanie cebuli nie traci wartości leczniczych za wyjątkiem tylko jednego - smażenia cebuli na smalcu bez pokrywki. Na oleju, pod pokrywką - pełna duża patelnia, a nawet duży garnek - zalana olejem, posolona, uduszona na złoty kolor jest lekarstwem. Posiekana drobniutko i ugotowana w zupach - jest lekarstwem. U nas taka moda, że jak się cebulę ugotuje w zupie to się wyrzuca. A to nie trzeba wyrzucać, tylko zjeść. Marchew - na wschodzie marchwią leczą nieżyt jelit, biegunki, wszelkiego rodzaju stany zapalne, ślepotę i przedwczesne zmarszczki. Gotuje się pół kilograma marchwi w wodzie lekko osolonej i dodaje się łyżkę masła - na śniadanie zjadać na : wrzody żołądka, grubego jelita i inne problemy. Zauważono, że przy tym usilnym kurowaniu przewodu pokarmowego marchwią, ludzie tracili zmarszczki na buzi. I to w 90 % pokrywa się z prawdą. A u nas się gotuje trzy marchwie w wielkim garnku rosołu, to z oszczędności wyciąga się, aby potem dodać do sałatki, po co to dodawać do sałatki, można wziąć tyle marchwi ile osób do posiłku - potarkować na grubej tarce i wrzucić tę marchew do zupy - niech się rozgotuje jak płatki marchwiane, niech też cebuli będzie tyle, ile należy na stole, też drobno posiekanej i rozgotowanej. A tam, gdzie już koniecznie musi być mięso w zupach niech też koniecznie będzie kminek. Kminek jest kopalnią żelaza, a poza tym całkowicie hamuje niepotrzebną nadgorliwość jelit i przy tym hamuje powstawanie nadmiaru gazów. Jeżeli zbierają się gazy z powodu dużej dawki fosforu - to łatwo odchodzą z organizmu i nie ma wzdęć. Tam, gdzie są osoby starsze lub znerwicowane i mają złe trawienie - powinny używać po obiedzie łyżeczkę zmielonego kminku i popić letnią wodą. Wtedy nie będzie wzdęcia, ani zaparcia, ani żadnych problemów z trawieniem. Np. na 20 dkg kminku dać 3 dkg jałowca i to zmielić w młynku do kawy. Cebula do tego stopnia potrafi rozrzedzić krew, że zagęszczona, zaślimaczona krew u ludzi, którzy mało korzystają ze świeżego powietrza, są niedotlenieni lub mają miażdżycę typu cholesterolowego, gęstą krew, zagęszczona lipidami - sok cebulowy potrafi tę krew doprowadzić do substancji rzadkiej jak woda z kranu i w dodatku do koloru jasno - czerwonego. Można zaobserwować czasem przy pobieraniu krwi do strzykawki - krew powinna zaraz sama uciekać do strzykawki - jak tylko się wepchnie igłę - momentalnie sama powinna wypierać tłok i być jasno różowa. Taka krew jest zdrowa, natomiast krew ciemna, brązowa, gęsta - wiadomo, jest zatłuszczona, krwinki są niedotlenione. organizm ma za mało witaminy C, za mało żelaza. Trzeba zabrać się do jadania potraw bogatych w te substancje. Można zrobić doświadczenie po zabiciu np. kury - nakapać trochę świeżej krwi na spodeczek - ona łatwo się zetnie, zrobi się brązowa i na to pokropić 2-3 kropelki soku cebulowego. Momentalnie ta krew zacznie robić się jasno - różowa, rozrzedzi się. Jeszcze się zauważa, że prawie pulsuje, prawie robi się żywa. Jeżeli ktoś ma chorą wątrobę, zapalenie jelit itp. - jest rzeczywiście chory, to surowa cebula szkodzi. Ale cebula gotowana, smażona, duszona na oleju - nigdy nie zaszkodziła jeszcze nikomu. Smażenie - owszem, można smażyć dużo rzeczy, ale zawsze na oleju. Nigdy nie można nic smażyć na maśle, bo to jest tragedia. Można używać masło tylko świeże. Masła, tak samo można jeść bardzo dużo jak i jajka, bez zagrożenia miażdżycą i cholesterolem, jeżeli do masła dodamy czosnku. Drobno roztartych kilka ząbków czosnku ze solą - wymieszać z masłem i smarować chleb czy bułkę, do tego pasuje ser. Dżemy nie. Jeżeli nie będzie w jadłospisie cukru naturalnego i rosołów, a będzie zwyżka wapna w postaci mleka i serów, to już jest błogosławieństwo nad tym domem. A jak jeszcze będzie groch, fasola, gryka, czarna rzodkiew, dużo cebuli, marchwi i wspaniałe pietruszki - to i starości nie będzie. Nie wiadomo, gdzie się podziały obrzęki nóg na starsze lata - człowiek o 5 kg jest lżejszy No cóż w tym odcinku to wszystko. Sałatka z mniszka polnego musi poczekać.

czwartek, 26 kwietnia 2012

Miało być tak pięknie - fajna strona

W jednym z postów na poniższej stronie znalazłem adnotację że mogę bez problemu cytować Autora pod warunkiem że podam link do strony. Tylko jest jeden problem nie da się cytować fragmentu gdy całość jest perełką i prościej podać link. Rzecz dotyczy żywienia, śliskiego tematu leków onkologicznych i koncernów farmacełty. oraz wielu tematów związanych ze zdrowiem - jednym słowem polecam jak nie wiem co ! A oto linek: http://smartfood-pl.blogspot.com/ Mam nadzieję że z mojego bloga - bałaganu - powolutku wyłoni się obraz tego jak zdrowo żyć i wszystko wskazuje na to że każdy musi znaleźć swoją drogę ponieważ mimo wszystko różnimy się między sobą odrobinkę. Dobrej nocki! Jeż

środa, 25 kwietnia 2012

Cykl artykułów o zdrowiu w/g Bonifratrów - 3

Ciąg dalszy opowieści Bonifratra o zdrowym trybie życia a jak wiadomo jesteśmy tym co zjemy. Mleko - nie wszystkie organizmy przyjmują w normalny sposób. Są choroby zaawansowane, gdy mleko może zaszkodzić np. chorym na trzustkę. Trzustka nie znosi słodkiego mleka i wtedy trzeba pić kwaśne mleko i najlepiej gdyby to był kefir. Bo kefir to nie jest zwykłe mleko. To jest mleko takie nietypowe. Nazywa się kefir, bo francuski uczony nazwiskiem Kefir, był w Tybecie w IX w. i tam u Mongołów podpatrzył, jak oni zeskrobywali dziwny śluz ze ściany jaskini, dodawali to do mleka, które bardzo szybko się zsiadało. Miało taki specyficzny smak. Zauważył, że po tym mleku bardzo dobrze się czuje jego przewód pokarmowy. Przyjechał do Francji - zbadano bliżej pod mikroskopami i okazało się, że to nie śluz, ale rodzaj grzyba skalnego. Grzybki Kefira zakwaszając mleko, polują w mleku na bakterie. Ponieważ odżywiają się bakteriami gnilnymi, polując na bakterie, oczyszczają mleko z wszelkich brudów. Druga sprawa - rozwijając się w tym mleku - wytwarzają mlekowy kwas chemiczny odwrotnie złożony, który tak potrafi oczyszczać nasz organizm, że nawet trupi jad rakowy usuwają. Jeżeli ktoś choruje na raka i pije 3 razy dziennie kefir po pełnej szklance, to o połowę toksyn rakowych ma w swoim krwiobiegu. Tak bardzo ważna substancja. A grzybki Kefira jak wypijemy z mlekiem, to robią w naszym żołądku, w kiszkach, to co robiły w garnku mleka - polują na wszystkie bakterie dla nas niepotrzebne – wymordują je tak dokładnie, że tam nie pozostanie ani jedna paskudna bakteria, która przyniosłaby nam szkodę. Dlatego w każdym domu powinien być specjalny garnek do zakwaszania kefiru. Wczorajszym kefirem - jutrzejszy. Mleko trzeba gotować na wolnym ogniu pół godziny, żeby sobie trochę odparowało, ale w ciemnym garnku ( i żeby mleko nigdy nie stało na słońcu ). Do tego gotowanego, już chłodzonego mleka wlać dwa litry kefiru ( na 80 osób), przykryć pokrywką, postawić w ciepłe miejsce i na drugi dzień, na wieczór - kasza gryczana, nawet ze skwarkami i do tego po szklance kefiru. Nie ma żadnego problemu trawiennego - wszyscy będą zdrowieli. Jeżeli mamy osłabiony system nerwowy - a nie potrafimy go sobie przez dobrą kuchnię doprowadzić do porządku, naturalnym i dobrym wyżywieniem - to jesteśmy niecierpliwi, mamy skaczące ciśnienie, czasem apatia przychodzi, wstajemy rano z niechęcią - i bez przerwy mimo woli, zarabiamy na kłopotliwą sytuację rozliczeń z Panem Bogiem. A z kolei, jak najemy się dwa razy w tygodniu grochu, kaszy gryczanej, raz w tygodniu fasolówki, popijemy codziennie litr mleka, zjemy 5 dg sera, główkę cebuli, to na nas siły nie ma. Starość na nas nie przychodzi. Kości nas nie bolą. Kładziemy się spać kiedy trzeba, wstajemy kiedy trzeba. Żeby nam nawet ktoś nadepnął na palec, to się śmiejemy, zamiast kląć. I żebyśmy nawet nie chcieli, to do nieba pójdziemy. Mam tysiące wypadków, że ludzie przez całe lata nie jadali tych podstawowych starosłowiańskich potraw. Po odejściu ode mnie, z jakimś niezadowoleniem w pierwszej chwili, bo nie mieli zaufania czy będą mogli tak się zacząć odżywiać - ale popróbują w końcu. Po trzech miesiącach przyjeżdżają z radością, wyniki doskonałe. Proszę Księdza - 20 lat fasoli i grochu nie jadłam, teraz wszystko jem, doskonale się czuję, tak siły nabrałam. Szczególnie kobiety - matki. Jak przyjdzie i tak jej się wyrówna jadłospis domowy, to okazuje się - dzieci w szkole zaczynają mieć dwójek - trójki, piątki, a ona uważa, że włosy zaczynają odrastać, paznokcie sztywnieją, zęby przestają się ruszać. Cały organizm się regeneruje. Niech będą potrawy proste, wartościowe, które niosą dla organizmu to co mu potrzeba dać. Mleko, kasza, groch kto tego dzisiaj używa. W portalach społecznościowych obśmiali by Cię ze śmiechu do bólu gdybyś się przyznał(lub przyznała) że zjadłeś (lub zjadłaś) dzisiaj Grochówkę albo mlecz. Kto wie jak to się przygotowuje. Sam mam takie sobie pojęcie ale znam kogoś kto opowie i zademonstruje jak się przygotowuje sałatkę z Mleczu w taki sposób żeby była smaczna i zjadliwa. Wszystkie nowalijki mogą stanowić zastrzyk energii i być może porcje komórek macierzystych. Lecz o tym opowiem wkrótce.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Zewnętrzne i wewnętrzne objawy kandydozy

 Dzisiaj artykuł poświęcony kandydozie - coraz częściej rozpoznawanym zagrożeniu człowieka. Niebawem więcej. Przypadłość, która powstała nieoczekiwanie u schyłku 20-go stulecia z powodu użytkowania leczenia antybiotykowego i nieprawidłowej diety to kandydoza, zwana też moniliazą. Środki te działają niekorzystnie dla naszego systemu, unicestwiając nie tylko organizmy niekorzystne, lecz również i te pożyteczne. Z tego względu dochodzi do impulsywnego rozwoju szkodliwych grzybów i flora bakteryjna ludzkiego systemu zostaje uszkodzona. Schorzenie to, które od nazwy grzybów wzniecających zarażenie – Candida albicans – nosi nazwę kandydoza, zaatakować może każdego. Mężczyźni i kobiety będą w równym stopniu narażeni na zachorowanie na tę chorobę. Zasadnicze symptomy kandydozy Wobec tego chorzy z symptomami tej choroby nie byli z miejsca informowani, co im dolega. Objawy dzieli się na te ukryte, gdy schorzenie atakuje wewnętrzną część systemu i te widoczne na zewnątrz, gdy obejmuje powierzchnię skóry lub paznokcie. Osoba chora na kandydozę może odczuwać ból reumatyczny, chroniczne wyczerpanie, trudności z trawieniem a także senność i apatię. Będzie to zależało od tego, które miejsce kandydoza zaatakowała. W jaki sposób ustrzec się kandydozy? Najistotniejsza jest dbałość o higienę i o adekwatną dietę. Nie powinno się także przesadzać z kawą, cukrem i alkoholem, jak również wykorzystywać sterydów. Trzeba za to stronić od długiego przebywania w pomieszczeniach, które są zwilgotniałe, klimatyzowane bądź zakurzone. Grzybicę można zwalczać powoli, bo dość często trudno jest usunąć wszystkie faktory, jakie mogą mieć wpływ na rozwój tej choroby. Artykuł zaczerpnięty ze strony: http://lofciam.pl/zewnetrzne-i-wewnetrzne-objawy-kandydozy/ dzisiaj troszkę mniej ale treściwiej :)

środa, 18 kwietnia 2012

Zielona herbata w wersji zwykłej i jej właściwości-apropo porad Bonifratrów - 2

Zielona herbata

Autorem artykułu jest Anna Kunigiel


Stosowana przez wieki w Azji jako środek pomagający kontrolować krwawienia, leczyć rany, regulować temperaturę ciała i poziom cukru we krwi, poprawiać pracę serca, zmniejszać efekty uboczne spożycia alkoholu, zmniejszać pragnienie, zapobiegać zmęczeniu, poprawiać działanie pęcherza moczowego, stymulować mózg.

Wielość odmian herbaty zielonej jest wynikiem różnych warunków uprawy roślin oraz odmiennych sposobów jej produkcji. Uzyskane w ten sposób herbaty zielone przygotowuje się do spożycia poprzez parzenie liści w temperaturze od 61 do 87 st. C przez około 30 sekund do 3 minut. Parzenie liści w temperaturze zbyt wysokiej lub trwające zbyt długo powoduje utratę smaku i zmianę właściwości. Zasadniczo wyselekcjonowane zielone herbaty o wysokiej jakości parzy się dłużej i w wodzie o niższej temperaturze, natomiast herbaty niższej jakości – krócej w wodzie o wyższej temperaturze. Z liści zielonej herbaty lepszej jakości można uzyskać wywar zalewając ten sam susz nawet 2-3krotnie.

Właściwości zielonej herbaty

Wielokrotne badania właściwości zielonej herbaty wykazały, że jest ona bogata w antyoksydanty (przeciwutleniacze), które mogą neutralizować szkodliwe działanie wolnych rodników. Wolne rodniki to atomy lub cząsteczki, które posiadają niesparowane elektrony, dzięki czemu wykazują one wysoką reaktywność chemiczną. W komórkach są one najczęściej ubocznym produktem oddychania i reagują z DNA, przyczyniając się do powstawania mutacji, oraz składnikami błon biologicznych, co jest uważane za jeden z mechanizmów prowadzących do starzenia się organizmu. Ponadto wolne rodniki biorą udział w takich procesach patologicznych jak tworzeni się płytki miażdżycowej, choroby autoimmunologiczne, reumatoidalne zapalenie stawów czy choroby neurodegeneracyjne. Badania opublikowane w „The Journal of the American Chemistry Society” potwierdzały, że zielona herbata zawiera substancje z grupy katechin1, które pełnią funkcję tak zwanych zmiataczy wolnych rodników. Katechiny wyłapują wolne rodniki i wiążąc się z nimi, zapobiegają ich szkodliwemu dzianiu w organizmie.

Zdolność zielonej herbaty do neutralizacji wolnych rodników wyjaśnia jej liczne dobroczynne dla organizmu ludzkiego właściwości. Wykazano, że zielona herbata może zmniejszyć ryzyko zachorowań na raka piersi u kobiet nawet o 90%. Zielona herbata ma też właściwości stymulujące działanie układu immunologicznego, co zmniejsza ilość zachorowań na sezonowe przeziębienia. Jednocześnie zmniejsza rozwój chorób autoimmunologicznych, które doskwierają znacznej części populacji, oraz posiada działanie przeciwzapalne, znajdujące zastosowanie w szczególności w leczeniu stanów zapalnych jamy ustnej.

W innych badaniach stwierdzono, że już po 2 tygodniach spożywania 4 szklanek zielonej herbaty dziennie, bez jednoczesnej zmiany diety, można zauważyć zmniejszenie rozkurczowego i skurczowego ciśnienia krwi, zmniejszenie stężenia całkowitego cholesterolu, redukcję tkanki tłuszczowej i spadek masy ciała. Udowodniono też, że spożywanie wyciągu z zielonej herbaty połączone z umiarkowaną aktywnością fizyczną zwiększa spalenie tkanki tłuszczowej oraz poprawia wrażliwość na insulinę i tolerancję glukozy.

Z kolei w doświadczeniach laboratoryjnych przeprowadzonych na myszach, wykazano hamujący wpływ przeciwutleniaczy zielonej herbaty na degenerację komórek mózgowych u zwierząt cierpiących na choroby Parkinsona i Alzheimera.

---

Zapraszam na mój blog o zdrowym odżywianiu, oczyszczaniu organizmu z toksyn, chorobach skóry, odchudzaniu i wiele innych ciekawych artykułów. - czytaj na Zdrowie.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kilka cennych porad - Higiena jamy ustnej

Kamień nazębny - pokonaj go!

Autorem artykułu jest Praktyczne porady


Sprawdź najskuteczniejsze metody na pozbycie się kamienia nazębnego. Przeczytasz tutaj krótką charakteryzację kamienia nazębnego oraz osadu nazębnego, a także poznasz skutki nieusuwania kamienia.

Co osadza się na naszych zębach:
kamień nazębny – to żółty lub brązowy, zmineralizowany złóg odkładający się na powierzchniach zębów, który powstaje w wyniku mineralizacji płytki nazębnej, prowadzą do niego zaniedbania w codziennej higienie jamy ustne;
nalot nazębny - to miękki i stosunkowo łatwo dający się usunąć nazębny osad, tzw. płytka; tworzy się na zębach pomiędzy kolejnymi zabiegami higienicznymi;
osad nazębny - odkłada się na zębach w postaci ciemnych złogów, jest wynikiem palenia tytoniu, spożywania mocnej kawy i herbaty; w jego powstawaniu swój udział mogą mieć także niektóre leki i ziołolecznictwo.


Płytka nazębna składa się głównie z bakterii, które wytwarzają kwasy atakujące szkliwo, oraz toksyny, które podrażniają dziąsła powodując ich stan zapalny. Dziąsła stają opuchnięte i zaczerwienione oraz podczas szczotkowania zębów pojawia się krwawienie. Gdy nieleczony stan zapalny stopniowo narasta, zęby zaczynają się chwiać. W następstwie pojawia się ryzyko ich wypadania.


Niezmiernie ważna jest technika mycia zębów. Szorujemy je z wyczuciem, nie za delikatnie ale też nie za mocno. Zbyt mocne szczotkowanie może powodować powstawanie przy dziąsłach tzw. ubytków klinowych. Dla dorosłych zalecana jest szczotkowanie metodą „wymiatania”, dzieciom z kolei zaleca się czyścić zęby ruchami okrężnymi.
By skutecznie walczyć z płytką nazębną należy 3 x dziennie bardzo dokładnie szczotkować zęby miękką szczotką i specjalną pastą, by usnąć nalot zwłaszcza na brzegach dziąseł (nawet jeśli dziąsła są podrażnione lub krwawią). Ponadto codziennie (najlepiej wieczorem, przed snem) należy czyścić przestrzenie między zębami za pomocą nici dentystycznych oraz stosować wspomagające regenerację podrażnionych dziąseł płyny do płukania jamy ustnej. Dentysta Szczecin - Jadczyk, nam w tym pomoże.
Aby wzmocnić nasze dziąsła, można sposobem naszych babć, użyć do tego pokrzywy. Wystarczy nacierać dziąsła i zęby świeżymi liśćmi pokrzywy.


Domowy sposób na krwawiące dziąsła: płukanka z wody z octem, która łagodzi podrażnienia w jamie ustnej, dezynfekuje i przynosi ulgę w drobnych stanach zapalnych. Na szklankę ostudzonej, przegotowanej wody użyj 1 łyżeczkę octu winnego lub jabłkowego.


By nasze dziąsła były mocniejsze, a zęby zdrowe należy zapobiegać kamieniowi, nalotowi i osadom nazębnym stosując odpowiednie pasty i szczotki do zębów. Ich nadmiar należy profesjonalnie usuwać w gabinecie stomatologicznym. Ponadto - regularnie odwiedzać stomatologa (co najmniej co pół roku) by możliwie wcześnie rozpoznać ewentualne zapalenie dziąseł.

---

Nowoczesne usługi stomatologiczne - Stomatolog Szczecin - prywatna praktyka stomatologiczna w Szczecinie - sprawdź.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Cykl artykułów o zdrowiu w/g Bonifratrów - 2

Kolejny odcinek:


Zastanawiamy się tylko, jak to było, że nasze prababki rodziły po 10-cioro dzieci, 10 godzin chodziły w słońcu po polu z sierpem i żadna nie chorowała na żylaki, na hemoroidy, nie miała kłopotu z wylewem krwi do mózgu. A pradziadek nie wiedział o kłopocie z krążeniem w nogach i żadnego zawał nie powalił. Bo właśnie była ogromna dostawa krzemu wynikająca z częstego jadania kaszy gryczanej.
Kasza gryczana
- posiada 60% krzemu - stąd nie chce jej zjeść żaden robaczek ani mysz polna. W byle jakich warunkach nie ulega zniszczeniu - z powodu dużej ilości krzemu. Tego krzemu bardzo łatwo przyjmowanego i wchłanianego przez nasz organizm. W kaszy gryczanej są całe pokłady rutyny, od której zależą nasze arterie, wszystkie żyły, tętnice. Dlatego z kaszy gryczanej robią w tej chwili tabletki wenescin, Herbapol to robi - przeciw żylakom, hemoroidom i innego rodzaju kłopotom krążeniowym. Na zachodzie robią weneruton. Robią kropelki przeciwko miażdżycy - rutisol. Robią też rutinoscorbion zmieszany z dzika różą. A w garnku kaszy gryczanej nie uświadczysz.
Kamienie nerkowe i wątrobowe
- dawniej nic o nich nie wiedziano. Ale na jesieni gosposia przygotowała 2 worki fasoli na zimę. Kto jada fasolę - w życiu nie ucierpi na migrenę, nie ma problemów z jakimkolwiek łamaniem w kościach, bezsennością i nie zachoruje na kamicę nerkową ł wątrobową. Nigdy nie zachoruje na zapalenie pęcherza, ani nie będzie miał problemów z dną tzn. z odkładaniem się mocznika między tkanką stawową a mięśniami. A fasola jest jakoś bardzo rzadko w kuchni uwidaczniana - raz na dwa tygodnie, raz na miesiąc.
Przy fasoli wytwarzają się gazy - aby tego uniknąć, trzeba do gotowania dosypać dużo kminku. Fasolę gotuje się bez mięsa w zupełnie oddzielnym garnku, w tej samej wodzie, w której była już namoczona z kminkiem. Gotować ją bez soli i niech sobie potem stoi jako półfabrykat.
Potem można ją użyć do ugotowanej zwykłej zupy jarzynowej łyżki masła, roztartym ząbkiem czosnku i trochę majeranku. Idealna rzecz.
Od czasu do czasu można zrobić nawet cięższą potrawę: podsmażyć na oleju trochę resztek z mięsa, trochę cebulki lekko podrumienionej, wlać trochę jakiegoś przecieru (pomidorowego) i dodać tę ugotowaną fasolę, trochę jeszcze przyprószyć kminkiem i pieprzem. I mamy fasolkę po bretońsku - po łyżce. Bardzo łatwo i prędko.
Można fasolę zmielić na maszynce, dodać tartej bułki, do tego zarumienionej cebulki, masło, trochę pieprzu, troszeczkę mielonego gotowanego mięsa, 2 przetarte jajka - wymieszać - mamy doskonały farsz i nadziać tym pierożki. Palce lizać! Co za przysmak! A mamy tam: magnez, żelazo, kobalt, fosfor, błonnik, białko roślinne. Przeciwdziała antykamicy nerkowej i wątrobowej, przeciw migrenie, zapaleniu narządów moczowych.
Groch żółty
- który mimo wszystko, czasami nie wiedzą dlaczego na poligonach służy jako podstawowa potrawa. I okazuje się, że nawet ciamajdowaty chłopak, który poszedł do wojska, raptem tam nabiera energii życiowej, wraca mu rozum do głowy, robi kilka dyplomów wraca do domu pełen sił tak, że dom by rozwalił. A po trzech miesiącach bez grochówki w domu, okazuje się, że robi się znowu ciamajda życiowa.
Znowu wróćmy do 100 lat wstecz, kiedy jeszcze nie było ani kombajnów, ani innych maszyn na polu pracujących i pradziadek z kosą wychodził o 3-ciej rano w pole. A prababka nagotowała garnek grochu, drugi garnek kapusty, mięsa - mieszała to wszystko razem i zaniosła na pole. Wszyscy się najed1i i kosili jak mocne kombajny.
Kto jada groch regularnie raz w tygodniu, to do 100 lat nic nie będzie wiedział o reumatyzmie. To jest już udowodnione. Ale znowu do grochu: kminek, masło - i ma być tak ugotowany j ak fasola - stoi w garnku. Potrzeba - dodać do ziemniaczanki z posiekaną chudą kiełbasą, troszkę majeranku, tymianku - jest łatwo strawna, wspaniała grochówka.
Herbata
- cała Azja, gdzie dzieciństwo spędziłem, bo byłem sybirakiem 7 lat, mieszkałem na pograniczu mongolskich stepów Kirgizji. Tam, jak Polakowi podano szklankę herbaty, to (tubylcy) mieli święty spokój, bo język mu skołowaciał i przez jakiś czas nic nie mówił.
Herbata potężna - sparzona i zagotowana - bo stoi duży samowar, na samowarze duży imbryk i w tym imbryku wrze bez przerwy esencja herbaciana. I tym wcale się nie przejmują. A u nas Polaków, jak się herbata gotuje, to uważamy, że straciła rzekomo wszystkie wartości. A ona dopiero powyżej 100° C zaczyna być lekarstwem. Wyparzają się z niej garbniki, witamina B 1, B6 działająca przeciw otyłości. Wyparza się puryna i rutyna, która uelastycznia naczynia krwionośne. Herbata jeszcze posiada taką masę garbników, które zastępują na wschodzie jodynę. Narody Azji nie znają w ogóle jodyny. Rany zalewają esencją herbacianą i owijają gałgankiem z płatkami herbacianymi i po 2 dniach obrzęku nie ma i po tygodniu się goi.
Kobiece problemy jakiekolwiek by były ze śluzówkami - esencja herbaciana, przechowywana w srebrnym dzbanuszku (bo w srebrze nie rozwijają się żadne bakterie jednokomórkowe) - robić płukanki, podmywania i nie ma żadnych problemów. Esencja herbaciana działa 2 razy lepiej jak wywar z kory dębu - do przemywania ran, do pielęgnowania odleżyn, do różnego rodzaju kłopotów ze śluzowymi błonami.
Herbata zabezpiecza przed chorobami krążenia, serca, niewydolnością mózgu, wszelkiego rodzaju kłopotami z zapaleniem śluzówki na tle ataku szczepów wirusowych. Pijący mocną herbatę nie chorują nigdy na grypy i nie podlegają promieniowaniu nawet bomby atomowej. Stwierdzono to w Japonii i po wybuchu czarnobylskim.
Wracamy do naszej konstrukcji, jaką Pan Bóg wybudował: nasza czaszka, to jest puszka na mózg, w niej dwa miejsca na osadzenie żarówek - oczu, nosa do wciągania dużych ilości tlenu z powietrza i wydychania. Ale najważniejszy młyn, w którym Pan Bóg uszeregował zęby, najpierw siekacze, potem koła młyńskie, aby wszystko porządnie zemleć językiem.
Spod języka wypływa ślina jak z 2-ch studzienek z pepsyną i po wymieszaniu wszystkiego, taką rurą spada do wielkiej betoniarki - naszego żołądka, który jest strasznie unerwiony - 3 razy bardziej niż nasza twarz.
Zanim ktoś zauważy, żeśmy się zdenerwowali, to już żołądek ze złości stracił kolor różowy, zrobił się biały jak prześcieradło i skurczył o 2/3. Niech tylko przez chwilę będzie pusty, to się tak skurczy, że wytwarza się w nim pompa ssąca, która wsysa z woreczka żółciowego żółć, żołądek ją wessie do środka, wbrew swojej własnej formie przeznaczenia. Żółć nie może być w żołądku, ani jedna kropla. A tymczasem ze 2 łyżki żółci wlało się do żołądka. I tragedia - człowiek nie wie co ma ze sobą zrobić. Później tragedia trawienna, co jak coś zje, wszystko zalane żółcią, uniemożliwia pracę śluzową żołądka. Żołądek to wypycha do kiszek. Kiszki podrażnione żółcią i niezmielonymi kawałkami strawy, niezmielonymi porządnie, nie wymieszanymi z kwasami trawiennymi, wyrzucają to jak najprędzej , do ostatecznej - fabryki przemiany - do grubej potężnej kichy i ta dopiero tak się zirytuje, nie chce w ogóle pracować. Wszystko tam zaczyna leżeć, temperatura wzrasta. Zaczyna się proces gnilny zamiast trawienny. A biedne małe robotniki, czerwone krwinki, których nam Pan Bóg podarował aż 4 i pół miliona przeciętnie - zamiast wyszukać z pożywienia w cienkim i grubym jelicie i w wątrobie, to co nam jest potrzebne, aby zanieść to w wielkich workach na plecach, tam gdzie potrzeba - nic nie mogą złapać, same są poparzone żółcią, kurczą się i zaczyna się tragedia. Człowiek zamiast tyć, chudnie, traci siły i ma zaparcia. Gnilny proces grubego jelita zawsze kończy się zaparciem. Temperatura w tym jelicie jest około 40° C, wyparowują płyny i mamy problemy. Czasem bywa tak, że między to trafi jeszcze nadmiar przekwaszonego bardzo silnie pokarmu z powodu cukru, jeśli przesłodzimy sobie herbatę lub napijemy się kawy naturalnej. Żołądek wydziela bardzo dużo kwasów solnych, te kwasy powodują rozwolnienie jelitowe. Jelita poparzone nadmiarem kwasu trawiennego, nie utrzymują trawienia w normalny sposób. Żołądek to wszystko wypchnął i poszło.
Dlatego mamy jadać przynajmniej 6 razy dziennie, abyśmy byli zdrowi. To nie musi być za każdym razem zasiadanie za stół, ale wystarczy między normalnymi posiłkami jakiś sucharek, suche paluszki, kawałek sera żółtego itp. - żeby to było nie jedzenie, ale takie przegryzienia 2-3 kęsy czegoś - aby ten znerwicowany żołądek cały czas był zajęty trawieniem. Wtedy nie będzie miał czasu na skurczanie się, na wsysanie żółci. Ludzie, którzy często jedzą nie tyją, to już jest udowodnione. Ci, którzy często jadają o połowę mniej są narażeni na otyłość, niż ci, którzy jadają rzadko a dużo.
 Wrzody żołądka
- powstają wtedy, gdy żołądek nie umie bronić się przed nadmiarem żółci. Bo żółć jak się dostanie do żołądka - wytwarza się wtedy taki dziki, dziwny gaz bezzapachowy, odbijania się i jakieś aż podpieranie pod serce i żółć wtedy strawia śluzówkę. Nie kwas solny wyżera, tylko żółć wytrawia śluzówkę. Wtedy, gdy my nie dbamy o częste jedzenie, to wiadomo, że się kończy tragicznie. Gdy pacjent do mnie przychodzi, to ja prócz ziółek i wszystkich zaleceń, piszę na recepcie¬bezwarunkowo - jadać 8 razy dziennie i pić często mleko. Mleko potrafi oczyścić żołądek z zarzucanej żółci i zneutralizować nadmiar kwasu solnego.
Jeśli my mamy z żółcią porządek, nie mamy nerwicy żołądka. Ale jadamy często wywary z mięsa, gdzie jest masa kwasów tłuszczowych nasyconych, które bardzo łatwo łączą się z cukrem rafinowanym i produkują bezpośrednio już w torbie żołądka cholesterol- to wtedy mamy problemy z zarzucaniem cholesterolu do wszystkich naszych naczyń krwionośnych i pozostawiania go w dużej ilości w naszej wątrobie.
Do usunięcia cholesterolu z organizmu jest koniecznie potrzebna duża dawka wapna, wapna, które bez przerwy musimy spożywać z tego powodu, bo nasz system kostny posiada przeciętnie 16 kg wapna. A bardzo łatwo tracimy na korzyść serca. Serce, nie może pracować bez soli wapna rozpuszczonych w krwiobiegu. Jak samochód nie pociągnie bez oleju napędowego, tak samo serce nie pociągnie bez litra mleka na dobę. l mamy na starsze lata wszystkie problemy z naszymi kośćmi, zwyrodnieniami kostnymi i reumatycznymi sprawami, słabnące serce, przedwczesna starość, zmęczenie ogólne, spowodowane brakiem szacunku dla mleka i przetworów mlecznych.
Wracam znowu do Syberii - jak tam obserwowałem tych Mongołów, daleko na Syberii - gdzie był jeszcze "wiek XIX" - oni mieli oczywiście więcej lat niż Mojżesz. To nie przesada. 90% ludzi starych przekraczało 100, 115 lat i byli zupełnie sprawni. Tam 70 lat to dopiero wiek średni. Ale oni tam nie znają oranżady, wina, cukru - do naszych czasów o cukrze nie wiedzieli. Pszczół na stepach nie ma. Piją po 5 litrów mleka przeciętnie, albo ajran - takie specjalne mleko azjatyckie przerobione ze zwykłego mleka. Kwas mlekowy w tym ajranie dostarcza bardzo dużą ilość wapna do krwiobiegu. Stąd serce ma pełną możliwość spalania wapna. Nie męczy się, nie nakazuje małym czerwonym krwinkom, aby kradły wapno z kości. Wręcz przeciwnie, nadmiar tego wapna idzie, transportowane przez czerwone krwinki jako forma regenerującego budulca do kości. Przy tym jeszcze woda czysta z ziemi brana z krzemem. Krzemu jest dużo. Wszystko razem usuwa z organizmu wszelkie formy gnilne bakterii, a część wapna w postaci nadmiaru tego wypitego mleka, wyrzuca z masami kałowymi cholesterol. Najmniejsza mini kula wapna wyrzucanego z organizmu jako balast dla nas niepotrzebny, wlecze z sobą na zewnątrz ogromny wór z cholesterolem.
Jeżeli chcemy komuś obniżyć cholesterol, to powinniśmy w pierwszym rzędzie dawać duże ilości kwaśnego kefiru. Spadnie cholesterol w ciągu paru tygodni do normy i jeszcze zostaną usunięte miękkie złogi wapna, które już poosiadały na naszych tętnicach, żyłach i zastawkach.
Jeżeli my prowadzimy oszczędne żywienie w mleko i sery, to nigdzie więcej organizm wapna nie znajdzie, bo troszeczkę jest tego w jarzynach, ale w bardzo nikłej ilości - z biegiem lat mamy odwapnione kości do tego stopnia, ze są dziurawe jak stary pumeks. Serce sobie nie podaruje, pracować nie może bez wapna, dlatego, że musi jednak bez przerwy tę krew transportować - nie może pozwolić sobie na luksus zasłabnięcia, bo wtedy kaput.
Serce współpracuje z mózgiem, musi jakoś sobie radzić. Mózg nakazuje jakimiś bioprądami dla nas tajemniczymi, czerwonym krwinkom, które prawdopodobnie nie mają żadnych form nakazów mózgowych, ale odbierają impulsy od nakazów mózgowych - i właściwie one zachowują się jak małe mrówki, płyną do kości, z kości wydziobują miękkie wapno i niosą do serca ( to tak obrazowo ), ale tak rzeczywiście się dzieje. I gubią po drodze wapno na zastawkach żylnych i tętniczych. A te krwinki, które ratują serce, są przyczyną naszej miażdżycy typu wapniowego. Nazywają się wapniakami. Tracimy pamięć, mamy zimne nogi, bolące pięty, czasem pękające, odciski na nogach, zaczynamy źle się czuć, bolą ramiona. Kark boli, jak kręcimy głową na lewo, na prawo - chrupie, trzeszczy. Wszystko zaczyna się psuć. Koniecznie wapno - bez tego nie można żyć.

Żeby was nie zamęczać to na dzisiaj wystarczy. Czy macie doświadczenia w podobnym temacie - podzielcie się?

Pozdrawiam

Jurek

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Cykl artykułów oz drowiu w/g Bonifratrów

Serdecznie witam wszystkich czytelników. Cykl artykułów a w zasadzie zapis wykładu Ojca Granda nagrany  na początku lat 90 jest pierwszym dokumentem, który wciągnął mnie w zagadnie poprawnego - zdrowego życia oraz odżywiania. Artykuł spisany żywym językiem niespotykanym w  mediach posiadający specyficzny klimat  i ciepło. A zatem do rzeczy:


               Opowiadanie o sposobie żywienia i pielęgnowania organizmu ludzkiego
 
- Łódź 1990 r.
( spisane w streszczeniu - z taśmy magnetofonowej)

Jesteśmy Bonifratami. Mamy swoje placówki m.in. w Łodzi, Warszawie, w Krakowie, w Kalwarii Zebrzydowskiej. Zajmujemy się ziołolecznictwem wg starej tradycyjnej szkoły petersburskiej. Przy niesieniu pomocy zielarskiej pacjentom, zwracam konkretną zasadniczą uwagę na sposób żywienia i pielęgnowania organizmu ludzkiego. Bo wg szkoły petersburskiej i później tam, gdzie (studiowałem) odbywałem praktykę, spotkałem się ze specjalistami form także mongolskich i tybetańskich i jeszcze na Ukrainie studiowałem różne tajniki wiedzy.
Stan naszego zdrowia - podkreśla się w starej szkole niekonwencjonalnej medycyny - uzależniony jest od stanu naszego żywienia. Dlatego jak przychodzi pacjent, to pytam: co on jada, jak jada, ile jada, kiedy jada - wyprostowują drogi jedzenia, żeby mógł zregenerować organizm.
Dlaczego tak robię? Dlatego, że Przedwieczny, jak zaczął w swoim wspaniałym okresie twórczym zastanawiać się jak stworzyć naturę ludzką - wziął najpierw trochę wapna, do tego wapna domieszał krzemu, żelaza, kobaltu, magnezu, cynku i zbudował rusztowanie w rodzaju wielkiego krzyża z wapna, krzemu przede wszystkim, a resztę po troszeczku dodał, aby to wzmocnić. Na czubku tego krzyża osadził puszkę na komputerowy mózg. Na tym wszystkim porozwieszał 9 fabryk przemiany materii. Wszystko to pięknie pospinał, pooblekał mięśniami, pozszywał żyłami, nakrył długim 100 km mającym systemem nerwowym. W środku między fabrykami przemiany materii zawiesił wewnątrz ogromne zakłady farmaceutyczne. Zapalił 2 żarówki w komputerze. Tchnął nam swoją energię w to ożywione ciało, pokryte delikatną, aksamitną skórą bardzo unerwioną, dał blask żarówkom i teraz był przez chwileczkę zaskoczony, jak to będzie dalej. W końcu pomyślał - idź, zbieraj, szukaj, aby to mogło się palić, żeby to mogło wydawać energię i dobieraj to, z czego sam jesteś zbudowany.
I przez miliony lat (przeszło 450 milionów lat prawdopodobnie żyjemy), ten człowiek tak dobierał dokładnie w pożywieniu, to co jest potrzebne do regeneracji i wzrostu organizmu.
W tej chwili już najwyżsi najmądrzejsi uczeni, jednak potwierdzają dawne wiadomości, że w organizmie nie może zabraknąć niczego, i to absolutnie niczego, ani jotę z tego, z czego był organizm zbudowany na początku.
Stąd kuchnia nasza jest właściwie wielkim laboratorium, w którym ciągle przygotowujemy materiały budowlane i regenerujące nasz organizm.
Jeżeli w naszym organizmie z powodu naszego nietypowego życia, pośpiechu, zjadania nieodpowiednich potraw, narastających form napięć nerwowych, wyczerpie się odporność nerwowa to znaczy, że nie dbaliśmy o to, by w naszym organizmie była odpowiednia ilość: fosforu, bardzo ważnej witaminy B, że zabrakło odpowiedniej ilości selenu, jodu i cynku.
Jak nie zwrócimy uwagi na to, co mamy w garnku, to nie ma mowy abyśmy kiedykolwiek wrócili do normalnej formy samopoczucia. Bywa, że niektóry człowiek zwala wszystko na przedwczesną sklerozę, brak pamięci, brak koncentracji - nie wiadomo, co się z nim dzieje, wieczne znużenie, nocna bezsenność, pobolewanie głowy, łamanie w kolanach, kompletna ruina formy. Okazuje się, że zabrakło w garnku witaminy B 1. Na pobolewanie głowy lub bezsenność przez 3 dni używać witaminy B 1, 3 razy dziennie po 3 tabletki. Ale żeby ją w naturalny sposób gromadzić - trzeba koniecznie dostarczyć dużej ilości drożdży i różnych jarzyn.
Utratę odporności na zmęczenie
- wiązać można z brakiem w garnku fasoli i grochu - bo w nich jest masa: magnezu, kobaltu, żelaza, fosforu, błonnika, białka roślinnego, żółtego fosforu- przeciw stanom antyreumatycznym, kamicy nerkowej i wątrobowej.
Zastanawiamy się, że 100 lat temu nikt nie znał choroby, którą teraz nazywamy zawałem, ale 100 lat temu, nikt nie wiedział o kranie w ścianie, o wodzie ze wspólnej studni, do której się sypie jeszcze masę chloru, który zupełnie niszczy krzem. A jak wspomniałem na początku - Pan Bóg z krzemu, zmieszanego z wapniem zbudował nasze kości, zęby, usztywnił dziąsła, włosy w pewien sposób usztywnił krzemem. A teraz mamy wodę rozmiękczoną, zupełnie bez krzemu. Nie mamy krzemu w pożywieniu, bo właściwie i i ziemia jest już wyjałowiona z krzemu, łodygi roślin są wiotkie.
Jak nie dostarczymy organizmowi krzemu to w końcu zapadamy na chorobę nazywaną zawał, mamy krwawiące dziąsła, wypadające włosy, łamiące się paznokcie, kruche kości i ogólnie jesteśmy zmęczeni przy byle wysiłku pocimy się niesamowicie.


Żeby was nie zamęczać to na dzisiaj wystarczy. Poproszę o opnie, chcecie bym kontynuował?

Pozdrawiam

Jurek

niedziela, 15 kwietnia 2012

Szlachetne zdrowie...

Wszyscy chcemy być zdrowi. Po latach doświadczeń i poszukiwań chciałbym się podzielić
zdobyta wiedzą dotyczącą zdrowia, zdrowego trybu życia i mam nadzieje skutecznych metod
walki z chorobami.

Pozdrawiam