wtorek, 8 maja 2012

Badanie żywej kropli krwi

Tytułem wstępu powinienem powiedzieć dlaczego skusiłem się na badanie żywej kropli krwi . Było to tak że czułem się źle ale trudno było określić granice złego samopoczucia. Kiedyś (kilkanaście lat temu) badający mnie lekarz na pytanie „co Panu dolega” odpowiedziałem że źle czuję - lekarz na to „ Na złe samopoczucie nie wydajemy zwolnień” Lekarz zamiast pomoc mi w określeniu przyczyn złego samopoczucia wyznaczył inne kryteria badania. Wracając do granic złego samopoczucia to zauważyłem że inni moi rówieśnicy są pełni wigoru , biegają, śmieją się dużo lepiej kojarzą a pamięć na której operują jest porównywalna z encyklopedią. Natomiast ja byłem ociężały, wiecznie zmęczony, nigdy mi się niczego nie chciało –coś z tym musiałem zrobić. Badania lekarskie które z racji wykonywanego zawodu przeprowadzałem często wskazywały że jestem okazem zdrowia, z biegiem czasu musiałem kontaktować się lekarzami. Pewnego razu bez przyczyny pojawił się ból w okolicach gruczołu wydzielania wewnętrznego . Szok. Ból umiejscowiony w pachwinie komplikował normalne poruszanie się. Nie będę opisywał przeżyć od momentu pobrania fragmentu chorej tkanki- biopsji ( i wcześniejszych- podejrzeń o AIDS, sepsę itp.)do momentu uzyskania wyników badań. Byłem podejrzewany o wiele chorób. Każda z nich jest wyrokiem śmierci w krótszym bądź dłuższym okresie czasu. Wierzcie Mi że świadomość umierania powoduje załamanie nerwowe i poczucie braku sensu dalszego życia i wiele innych – fajnych – efektów ubocznych, m/in schudłem 12 kg, miałem mam nadzieję niepowtarzalną możliwość przez chwilę przebywania na oddziale hematologii. Wyjaśniło się po (ha ha) miesiącu czasu że próbka nie zawiera elementów typowych dla choroby „Kociego pazura”. Do dzisiaj nie wiem co mi było i co było przyczyną kilkudniowego pobytu w szpitalu i po kilkumiesięcznej bitwie o wyjaśnienie zagadki jestem w tym samym miejscu co na początku z tym że już nie boli i jakby samo się zagoiło. Kilku kolejnych potyczek ze zdrowiem nie będę opisywał. W ich wyniku dowiedziałem się że urządzenia stosowane w naszym kraju do zdiagnozowania choroby nie zawsze się sprawdzają, np.: ultrasonograf nie jest w stanie wychwycić wczesnej fazy rozwoju kamieni nerkowych bądź wątrobowych gdyż „widzi” je tylko w formie oblepionej wapniem zatem we wczesnej formie występujących jako lekki cień na zdjęciach rentgenowskich i w podobny sposób "widzianych" podczas badania USG nie jest w stanie wychwycić. Dalsze poszukiwania doprowadziły mnie do podejrzenia o to że jestem zarażony grzybicą a konkretnie candida albicans. Po czym okazało się że Medycyna nie posiada szybkich i efektywnych metod wykrywania powyższych ponieważ wymienione grzybki naturalnie występują w organizmie a dokładne ustalenie ich ilości i, czyli odpowiedzi na pytanie czy dana ilość jest poprawna w naszym organizmie czy też nie, jest trudne, długotrwałe i kosztowne. Aż tu nagle pojawia się jakieś badanie krwi i to żywej krwi. Co to jest warte można znaleźć np. tu: http://forum.pomorska.pl/badanie-zywej-kropli-krwi-pomaga-czy-szkodzi-t11093/ Niech Was nie odstraszą przeciwstawne opinie a zdrowy rozsądek podpowie gdzie leży prawda (W szóstej alejce rząd D? ;) ). Wskazanym jest drążyć temat Googlem, wskazówki w powyższym linku. Na okrasę zdjęcia mojej krwi. Drugie zawiera podobno kryształek mocznika.:
Zdjątko było zrobione po kwadransie - po tym czasie niektóre formy stają się przezroczyste lub słabo widoczne w związku z tym nie są widoczne ślady grzybków – białych przeźroczystych chmurek.

poniedziałek, 7 maja 2012

Cykl artykułów o zdrowiu w/g Bonifratrów - 4

Kolejny odcinek wykładu Bonifratrów o dobrym żywieniu: Na kamienie wątrobowe - trzeba jadać przez całą zimę czarną rzodkiew, która jednocześnie zabezpiecza przed chorobą wątroby, przed grypą, kaszlem, katarem i przy tym jest piękna gładka skóra. (No tutaj pozwolę sobie na małą dygresję. Kolega posiadający w sobie kamyk w woreczku żółciowym, wyhodowanym do rozmiarów około 1.2 centymetra po około 6 miesiącach - zimowych - i stosowaniu diety z czarnej rzodkiewki spowodował zmniejszenie rozmiarów kamyka mniej więcej o połowę. Należy dodać że gdyby nie udało Mu zmniejszyć rozmiarów, czekała by go ingerencja chirurga i wycięcie woreczka żółciowego. Jeszcze istotna uwaga w badaniach USG i RTG kamyki w woreczku pojawiają się dopiero w momencie oblepienia związkami wapnia i podobnymi substancjami jest to moment w którym zaczynamy je odczuwać - zaczynają uciskać a potem wywoływać ból). Do jadłospisu trzeba także wprowadzić dużo cebuli cukrowej - na żylaki, na wyrównanie krążenia. Nie dobrze jest - gdy w jadłospisie - jest dużo cukru, konfitur, leguminek, kremów itp. - to wszystko musi z kuchni zniknąć. Jajka - są lekarstwem przeciw miażdżycy, wbrew wszystkiemu, co się o jajkach mówi. Można zjadać 6 jajek na dzień i obniżyć jajkami miażdżycę, poziom cholesterolu. Ale jak do jajek dodamy łyżeczkę cukru - momentalnie rośnie cholesterol. Białko proste w jajkach daje człowiekowi ogromne siły, a żółtko zawiera w sobie ogromne stężenie wszystkich mikroelementów, biopierwiastków i witamin. Nie ma nic idealniejszego w sposobie odżywiania organizmu jak żółtko, bo tam jest jednak to, co rozwijające się z białka kurczątko musi zjeść, żeby mogło żyć i rosnąć. Jajko zawiera w sobie drogocenna substancję - lecytynę - zapobiegającą miażdżycy. Ale jajka nie można łączyć z dodatkowymi tłuszczami nasyconymi, nie można jajka smażyć na maśle i nie można do jajek dodawać cukru. Jajka można jadać zupełnie śmiało. Tylko w tym dniu jak są jajka np. na śniadanie czy na kolację, to powinna być kawa zbożowa z mlekiem, albo herbata (herbaty na wieczór się nie pija) i bez cukru, zupełnie wtedy ten posiłek bez cukru. A jak będzie cukier, to już nie jajka. Młodym osobom, owszem, nie grożą wtedy jajka, można je sobie zjeść, bo tam jeszcze ta gospodarka jest jako taka. Ale już po 30-stce trzeba się chronić przed cholesterolem. Zresztą teraz było kilka wypadków, że dzieci 11- letnie miały miażdżycę i to taką miażdżycę zaawansowaną z cholesterolem powyżej 300 mg. To była tragedia. Miażdżyca w młodzieńczym wieku - przekarmianie cukierkami i rosołkami. Najgorsze nieszczęście w naszych kuchniach, to jest rosół. Na rosole można gotować tylko 3 zupy: pomidorową, ogórkową i kwaśny kapuśniak krakowski. Resztę, wszystkie rosoły mają iść do zlewu. Żadna inna zupa nie nadaje się do jedzenia, jeżeli chcemy przedłużyć sobie życie, nie wbrew nakazom Przedwiecznego, ale zgodnie z rozsądkiem. Żebyśmy do 90 lat mieli sprawne nogi i głowę, pamięć i wszystkie nasze arterie - o to powinniśmy dbać już od młodości. Owszem i starość jest miła i sympatyczna, jeżeli my sami nie jesteśmy sobie trucizną l dla otoczenia nie jesteśmy trucizną - to starość jest pełna mądrości, doświadczenia i nawet młode pokolenia ją szanuje. Ale żeby sobie zasłużyć na taka starość, nie możemy sobie dogadzać rosołkami, cukrem. Natomiast pić mleko, jadać sery i cebulę. Cebula - to jedyna substancja na świecie, która nie dopuszcza do zakrzepów krwi. Żebyśmy już nawet mieli w żyłach zakrzepy to przy częstym zjadaniu cebuli, te zakrzepy z biegiem czasu rozpuszczają się, zupełnie zwalniają napięcie żylne. Wszelkie wydanie cebuli nie traci wartości leczniczych za wyjątkiem tylko jednego - smażenia cebuli na smalcu bez pokrywki. Na oleju, pod pokrywką - pełna duża patelnia, a nawet duży garnek - zalana olejem, posolona, uduszona na złoty kolor jest lekarstwem. Posiekana drobniutko i ugotowana w zupach - jest lekarstwem. U nas taka moda, że jak się cebulę ugotuje w zupie to się wyrzuca. A to nie trzeba wyrzucać, tylko zjeść. Marchew - na wschodzie marchwią leczą nieżyt jelit, biegunki, wszelkiego rodzaju stany zapalne, ślepotę i przedwczesne zmarszczki. Gotuje się pół kilograma marchwi w wodzie lekko osolonej i dodaje się łyżkę masła - na śniadanie zjadać na : wrzody żołądka, grubego jelita i inne problemy. Zauważono, że przy tym usilnym kurowaniu przewodu pokarmowego marchwią, ludzie tracili zmarszczki na buzi. I to w 90 % pokrywa się z prawdą. A u nas się gotuje trzy marchwie w wielkim garnku rosołu, to z oszczędności wyciąga się, aby potem dodać do sałatki, po co to dodawać do sałatki, można wziąć tyle marchwi ile osób do posiłku - potarkować na grubej tarce i wrzucić tę marchew do zupy - niech się rozgotuje jak płatki marchwiane, niech też cebuli będzie tyle, ile należy na stole, też drobno posiekanej i rozgotowanej. A tam, gdzie już koniecznie musi być mięso w zupach niech też koniecznie będzie kminek. Kminek jest kopalnią żelaza, a poza tym całkowicie hamuje niepotrzebną nadgorliwość jelit i przy tym hamuje powstawanie nadmiaru gazów. Jeżeli zbierają się gazy z powodu dużej dawki fosforu - to łatwo odchodzą z organizmu i nie ma wzdęć. Tam, gdzie są osoby starsze lub znerwicowane i mają złe trawienie - powinny używać po obiedzie łyżeczkę zmielonego kminku i popić letnią wodą. Wtedy nie będzie wzdęcia, ani zaparcia, ani żadnych problemów z trawieniem. Np. na 20 dkg kminku dać 3 dkg jałowca i to zmielić w młynku do kawy. Cebula do tego stopnia potrafi rozrzedzić krew, że zagęszczona, zaślimaczona krew u ludzi, którzy mało korzystają ze świeżego powietrza, są niedotlenieni lub mają miażdżycę typu cholesterolowego, gęstą krew, zagęszczona lipidami - sok cebulowy potrafi tę krew doprowadzić do substancji rzadkiej jak woda z kranu i w dodatku do koloru jasno - czerwonego. Można zaobserwować czasem przy pobieraniu krwi do strzykawki - krew powinna zaraz sama uciekać do strzykawki - jak tylko się wepchnie igłę - momentalnie sama powinna wypierać tłok i być jasno różowa. Taka krew jest zdrowa, natomiast krew ciemna, brązowa, gęsta - wiadomo, jest zatłuszczona, krwinki są niedotlenione. organizm ma za mało witaminy C, za mało żelaza. Trzeba zabrać się do jadania potraw bogatych w te substancje. Można zrobić doświadczenie po zabiciu np. kury - nakapać trochę świeżej krwi na spodeczek - ona łatwo się zetnie, zrobi się brązowa i na to pokropić 2-3 kropelki soku cebulowego. Momentalnie ta krew zacznie robić się jasno - różowa, rozrzedzi się. Jeszcze się zauważa, że prawie pulsuje, prawie robi się żywa. Jeżeli ktoś ma chorą wątrobę, zapalenie jelit itp. - jest rzeczywiście chory, to surowa cebula szkodzi. Ale cebula gotowana, smażona, duszona na oleju - nigdy nie zaszkodziła jeszcze nikomu. Smażenie - owszem, można smażyć dużo rzeczy, ale zawsze na oleju. Nigdy nie można nic smażyć na maśle, bo to jest tragedia. Można używać masło tylko świeże. Masła, tak samo można jeść bardzo dużo jak i jajka, bez zagrożenia miażdżycą i cholesterolem, jeżeli do masła dodamy czosnku. Drobno roztartych kilka ząbków czosnku ze solą - wymieszać z masłem i smarować chleb czy bułkę, do tego pasuje ser. Dżemy nie. Jeżeli nie będzie w jadłospisie cukru naturalnego i rosołów, a będzie zwyżka wapna w postaci mleka i serów, to już jest błogosławieństwo nad tym domem. A jak jeszcze będzie groch, fasola, gryka, czarna rzodkiew, dużo cebuli, marchwi i wspaniałe pietruszki - to i starości nie będzie. Nie wiadomo, gdzie się podziały obrzęki nóg na starsze lata - człowiek o 5 kg jest lżejszy No cóż w tym odcinku to wszystko. Sałatka z mniszka polnego musi poczekać.